Na wyjazd do Ojcowskiego Parku Narodowego zdecydowaliśmy się dość spontanicznie. Wolny weekend i optymistyczna prognoza pogody skłaniały do jakiejś rodzinnej wyprawy. Uznaliśmy więc, że ruszymy w stronę Małopolski. Tym bardziej że mieliśmy stosunkowo blisko.
Ciekawa wizyta na zamku w Ojcowie
Oczywiście Ojców połączyliśmy z wizytą w Krakowie, w końcu szkoda było nie wykorzystać z okazji. Wiadomo, wyjazd z dziećmi rządzi się swoimi prawami, w końcu trzeba zabrać odpowiedni ekwipunek, zaplanować noclegi, nawet jeśli w grę wchodziły tylko dwie noce, ustalić program zwiedzania. Zaczęliśmy od Ojcowa, który jest niewielki, podobnie zresztą jak park, ale i tak warto było się tam wybrać. Spacer okazał się świetnym pomysłem, tym bardziej że wędruje się w całkiem fajnych warunkach. Można podziwiać wapienne skały, w tym słynną Maczugę Herkulesa, sporo jest jaskiń, Grota Łokietka i oczywiście drzewa. Świetnie wędruje się w takich okolicznościach przyrody. Jest też udostępniony zamek w ojcowie do zwiedzania. W zasadzie to tylko pozostałości po zamku, który powstał tu za czasów króla Kazimierza Wielkiego. Można jednak zobaczyć fragmenty murów, bramę czy wieżę. Rozpościera się też stamtąd wspaniały widok na okolicę. Zamek od lat poddawany jest wielu pracom rekonstrukcyjnym czy konserwatorskim. W każdym razie odwiedzenie tego miejsca może być udaną lekcją historii. Spacer po Ojcowie z pewnością się udał, ruszyliśmy więc w dalszą drogę. Kraków to stałe punkty. Mieliśmy dwa dni, by obejrzeć Wawel, Rynek, odwiedzić muzea, pospacerować.
Udało się zrealizować praktycznie 100 procent planu zwiedzania. Przy okazji spędziliśmy czas rodzinnie, między innymi na łonie natury. Było też kilka chwil na odpoczynek, więc po trochu wszystkiego, czego potrzebowaliśmy i oczekiwaliśmy. Nie wykluczamy, że kiedyś nie powtórzymy wyprawy w te okolice.