Jako matka nigdy nie spodziewałam się, że dzieci dorastają tak szybko. Nie sądziłam, że już dwu i pół letnie dziecko może mieć tak ogromną świadomość swoich potrzeb i podejmowania własnych decyzji. Dopiero kiedy przekonałam się o tym na własnej skórze zrozumiałam, że mój synek nie będzie wiecznie ode mnie zależny i skończył się ten etap w naszym życiu kiedy to o wszystkim decydowałam ja.
Wymarzony, czerwony stolik
Kiedy nasz synek skończył dwa i pół roku postanowiliśmy z mężem, że pora aby z jego niemowlęcego pokoiku zrobić coś bardziej na kształt bawialni z sypialnią. Kołyska była już tutaj zbędnym elementem, tak samo jak zresztą przewijak. Dlatego też wybraliśmy się na zakupy, w których oczywiście główną decyzyjną osoba miałam być ja, ale nie do końca się tak stało. Chcieliśmy kupić mu stolik z krzesłami, przy którym mógłby rysować i układać klocki. Takie jego małe biurko do zadań specjalnych. Wybór w sklepie był ogromny. Oczywiście coś tam mi wpadło w oko i nawet byłam już zdecydowana na zakup kiedy nasz syn zrobił nam niezłą aferę na cały sklep. Nie za bardzo rozumiałam co go tak zdenerwowało. Nie potrafił jeszcze zbyt dobrze mówić i udało mi się wychwycić z tego co mówił tylko słowo „czerwony”. Rozejrzałam się po sklepie i rzeczywiście na wystawie był jeden stolik Mamut w kolorze czerwonym z dopasowanym do niego kompletem krzeseł. Lekki, a przy tym solidnie wykonany mebel nie zwrócił mojej uwagi wcześniej bo myślałam o czymś raczej kolorystycznie mniej rzucającym się w oczy. Jednak to był jego wybór. Ku naszemu zdziwieniu synek uspokoił się kiedy tylko zobaczył, że kupujemy mu wybrany stolik.
Teraz, gdy jest trochę starszy wszystkim opowiada, że sam wybrał sobie meble do pokoju. Czerwony stolik Mamut zapoczątkował erę tego właśnie koloru w pokoju dziecięcym. Jest to ulubiony kolor mojego syna. Kto by pomyślał, że dwu i pół letnie dziecko może samo chcieć decydować o wystroju własnego wnętrza. Ja musiałam się o tym przekonać osobiście by w to uwierzyć.